Jak już wspominaliśmy ostatni weekend spędziliśmy w stanie Victoria.
Lukas poleciał do Melbourne o jakieś szatańsko porannej porze ja doleciałam do niego wieczorem w piątek. Pierwsze wrażenie – jak tu zimno !
W Brisbane temperatura była o jakieś dobre 10 – 15 stopni wyższa, więc różnicę można było szybko poczuć na własnej skórze.
Naszą przygodę ze stanem Victoria rozpoczęliśmy rankiem w sobotę od wypożyczenia autka na czas naszego weekendu. I co ciekawe nasze autko miało rejestracje z Northern Territory więc swoje już przejechało :)
Pierwsze nasze „kroki” skierowaliśmy do centrum Melbourne, a że jechaliśmy z lotniska, na początek przyszło nam odwiedzić niesamowity targ.
Queen Victoria Market jest absolutnie niesamowity, takich cen i takiej ilości warzyw, owocowa i całej masy innych rzeczy nie widzieliśmy dawno. Dopiero teraz dotarło do nas, że za większość kupowanych w Brisbane produktów przepłacamy i to sporo.
Mogłabym przeprowadzić się do Melbourne tylko ze względu na ten targ! Po zakupieniu całej masy owoców i szybkim śniadaniu ruszyliśmy na podbój miasta.
Szybko przyszło nam zrozumieć, czemu o tym miejscu na ziemi mówi się, że w ciągu 1 dnia można zaliczyć wszystkie pory roku. Pogoda zmienia się tu z prędkością światła, gołym okiem widać chmury pędzące po niebie. Wyruszając nawet na krótki spacer byliśmy zaopatrzeni zarówno w szaliki, okulary przeciwsłoneczne jak i kurki przeciwdeszczowe – i nie raz wszystkie te rzeczy przydały się tak samo !
Przejeżdżając przez miasto nie da się nie dostrzec, że jest to bardzo europejskie miejsce. Ulice pełne są malutkich kafejek, których tak mi brakuje w Brisbane, architektura jest absolutnie wymieszana, od niesamowitych starych kamienic, wśród których można się przez chwile poczuć jak w Gdańsku czy Krakowie, po olbrzymie świecące szkłem i metalem wieżowce. Wszystko to razem nadaje miastu jego niepowtarzalny charakter i klimat. Oj musze przyznać, że brakowało mi już takiej europejskiej zabudowy.
Nasz spacer zaczęliśmy do bardzo charakterystycznego punktu miasta, a mianowicie dworca kolejowego przy Flinder Street, który zbudowany z miodowego piaskowca przykuwa wzrok już z daleka. Budynek jest olbrzymi i naprawdę robi wrażenie, a wokół niego mnóstwo innych atrakcji. Tuż obok jest słynny w mieście pub Young & Jackson’s, niesamowita katedra św. Pawła, oraz Federation Square z dziwną jakby „za bardzo nowoczesną” architektura, która w tym miejscu trochę się gryzie z otoczeniem.
Idąc dalej trafiliśmy na rzekę, nie tak szeroką jak w Brisbane, jednak uroczą. Tu pojawiła się pierwsza wada Melbourne, ponieważ rzeka jest znacznie mniejsza nie ma szans na promy, wiec podróż do pracy City Catem odpada .
Przytulone do rzeki Yarra otworzyły przed nami swoje bramy ogrody, cała gromada ogrodów, zaczynając od ogrodów Aleksandry, przez ogrody królowej Wiktorii, aż po królewski ogród botaniczny.
Nas niestety czas jak zwykle trochę gonił, i udało nam się przespacerować jedynie krótkim odcinkiem tych niesamowitych ogrodów, tym samym mamy powód żeby przyjechać do Melbourne ponownie. Śliczne słońce przyświecało nam, kiedy ścieżką wzdłuż rzeki dotarliśmy do najwyższego budynku w mieście, czyli Eureka Tower, który jest drugim, co do wysokości budynkiem na półkuli południowej oraz drugim, co do wysokości budynkiem mieszkalnym ( zaraz po Q1 w Gold Coast). Na ostatnim piętrze wieżowca znajduje się platforma widokowa i właśnie z tego miejsca postanowiliśmy „zwiedzić” pozostałą część Melbourne.
Widoki z tarasu są niesamowite, dopiero z góry widać jak olbrzymie jest to miasto, z jednej strony domki ciągną się aż po horyzont, z drugiej oblewa je ocean.
Świadomi upływającego czasu wyruszyliśmy na spotkanie 2 części naszej podróży, część, na która czekaliśmy znacznie bardziej niż na zwiedzanie miasta.
Droga wije się wzdłuż wybrzeża, odsłaniając kolejne swoje oblicza, od długich piaszczystych plaż, przez urwiska, klify aż po wystające z wody formacje skalne. Jest też odcinek, który „wgryza się” na chwile w ląd, ciągnąc się miedzy górami, które wyglądem przypominają alpejskie stoki, z pasącymi się tam stadami owiec i krów.
Calem naszej podróży na ten dzień była miejscowość Apollo Bay, gdzie na drzwiach recepcji czekała na nas informacja o miejscu noclegu :)
Po pierwszym dniu w stanie Victoria mogliśmy z całą pewnością powiedzieć, że to miejsce nas zauroczyło, Melbourne ma wiele cech, których brakuje Brisbane, i być może gdyby miało jeszcze klimat Brisbane, myślelibyśmy nawet nad przeprowadzką. Chociaż z drugiej strony uwielbiamy nasze małomiasteczkowe Brisbane, znacznie spokojniejsze, cieplejsze, przytulniejsze...
I już zupełnie na koniec, Melbourne największą atracją są tramwaje, a nam te tramwaje podobaly sie najmniej. Tak zupełnie serio to trochę nas nawet drażniły, głośne kolosy sunące co jakiś czas tuż obok nas... nie wiem co może być w tym ładnego , czy urokliwego....
7 komentarzy:
albo ja czegos nie wiem, albo nie pamietam ... to drugie jest bardziej prawdopodobne.
skad to Melbourne?? skad sie tam znalezliscie i w jakim celu ... ??
co do samej wycieczki i opisu, po raz kolejny mowie WYPAS, ale po zdjeciach wnosze podobne wnioski.
Europejskie miasto z elementami AU.
Nie wiedzialem ze tam moze byc zimniej az o 10-15 stopni niz u was w Bris.
A o co kaman z ta wycieczka wzdluz wybrzeza ... nie no kumam ale przejechaliscie cala trase? samochodem, czy jakos zorganizowane o bylo?
Targ? zajebista sprawa ...sadzac po cenach to chyba nawet my w PL przeplacamy ... a tak na marginesie, jakie sa u was ceny takich podstawowych rzeczy? No i oczywiscie o ile wiecej placicie za te glupoty w Bris, w porownaniu do Mel?
Wiedzialem ze jak was puszcze do AU to bedziecie zwiedzac i jeszcze raz zwiedzac ... wiedzialem!!..ale my robilibysmy to samo :))
ahhh :)) wypasior.
Pograzony w marzeniach i szukaniu pracy w AU ...bukol
p.s no i niektore foty zajebiste a niektore smieszne ... generalnie suuuper
Macku,
o Melbourne pisaliśmy że jedziemy. Trasę Great Ocean Road zrobilismy całą, sami i autem. Reszta opisu jutro :)
buziaki
Fakt Mel jakieś takie miastowe. Chodż i pewnie to ma Swoje uroki choćby np. urocze, miejskie kafejki. Ale Ja chyba zdecydowanie jestem niemiejska dziewczyna i też chyba wole takie "wiejskie" Brisbane.
Co do Waszej pogody przestała mnie już dziwić kiedy dziś zobaczyłam że w Sydnej 10 stopni, brrrr....
Ale halo, halo jak tam zdrówko Luka ? ;)
Lukas juz lepiej dziekuje :)
Ale przeziebienie meczylo go troche.
Widac nasza Brisbenska pogoda bardziej mu sluzy, w sumie komu by nie sluzylo cieplo ??
buziaki
wiesz ... ja nie lubie ciepla heheheheeee tylko upal :))
hej, co do warzyw i owocow, to polecam Brisbane Market w Rocklea w soboty, tam na pewno nie przeplacicie :)
woj.
Dzięki Woj. za informacje właśnie miesliśmy rozpocząć poszukiwania :)
Prześlij komentarz