poniedziałek, 10 września 2007

Muszelkowa niedziela

Postanowiliśmy ruszać się z domu na nasz pierwszy po zimowy spacer nad oceanem. Od 1 września mamy wiosnę i już w powietrzu czuć, że z każdym dniem robi się coraz cieplej. Obudziły się już wszelkie jaszczurki i smoki. W miedzy czasie w naszym ogródku zamieszkał scynk czyli jaszczurka z niebieskim językiem. Na codziennych rowerowych wycieczkach coraz więcej wygrzewających się nad rzeką smoków. Jednym słowem idzie lato !




Chwilę myśleliśmy, która plaże wybrać na ten spacer. Drogą ciągnięcia losów padło na Gold Coast, a tak na prawdę przeważyły wzglądy praktyczne. Dużo łatwiej tam dotrzeć, bo prawie pod domem mamy wjazd na autostradę, która prowadzi na samo Gold Coast, a że kierowcą miałabym być ja wolałam łatwiejsza drogę. I tak, choć oboje wolimy klimat Sunshine Coast, leżącego dokładnie w odwrotnym kierunku, ruszyliśmy na południe.




Uznaliśmy, że nadszedł czas na zobaczenie, co się w mieście dzieje z lotu ptaka. Odwiedziliśmy wspominany już wcześniej najwyższy budynek mieszkalny na świecie, będący również na 20 miejscu wszelkich najwyższych budynków świata. Mowa oczywiście o Q1 Tower. Po uiszczeniu opłaty i wjechaniu na 77 piętro naszym oczom ukazała się panorama Złotego Wybrzeża. Jak okiem sięgnąć dookoła mnóstwo domku, maleńkich przydomowych basenów skrzących się szafirową wodą. Całe miasto leży wzdłuż niezliczonej liczby kanałów i kanalików gdzie zaparkowane są łódki, jachty, motorówki. A w oceanie skacząc i ślizgając się na falach szalała cała masa surferów. Miasto z góry wygląda dużo ciekawej, jego panorama z tej perspektywy jest znacznie bardziej atrakcyjna niż samo miasto z „normalnego” punktu widzenia.























































Pogoda nie była niestety jeszcze wakacyjna, kiedy to rozbijaliśmy nasz kocyk na plaży. Jednoczenie padał drobny deszczyk i świeciło śliczne popołudniowe słoneczko, co dało nam fantastyczną tęcze. Ja udałam się z wiaderkiem na jeden jej koniec w poszukiwaniu skarbów. Moje skarby to muszelki, których całe mnóstwo wyrzuca tam ocean, cała gama kształtów i kolorów.





Tym samym w domu mamy dodatkową dekoracje, 70 cm wazon pełen po brzegi muszelek:)

Tak leniwie upłynął nam ostatni weekend, na plaży słuchając szumu oceanu, obserwując tokujące ptaki i zbierając muszelki.









W następny weekend wybieramy się do Melbourne, gdzie z tego, co wyczytaliśmy pogoda jeszcze bardziej da nam się we znaki.

2 komentarze:

Unknown pisze...

no wlasnie miasto zupelnie inaczej wyglada z gory ... nawet w PL wjezdzajac na palac qltury tylko na 30 pietro, Warszawa wyglada inaczej ... podobne odczucia sa w Paryzu na wiezy Eiffla .. itd Oczywiscie w AU nie widzialem jeszcze miasta z gory, ale po raz koloejny mowie " Co sie odwlecze..." spoko spoko

wlasnie jestem w pracy, jem tarte z malinami i pisze komentarz ... sielanka heheeheee

kur... tarta sie skonczyla ... malinki rowniez ... ahhh i sielankaaaaa tez

skoro macie az tyle muszelek, to ja zamawiam taka jak logo stacji benzynowych SHELL'a :))

milego kazdego dnia i do rychlego zoba!!

Unknown pisze...

mam nieodparte wrazenie ze ktos zapomnial o BLOGU.
i to nie tylko Ci co wpisywac sie i wypowiadac powinni, ale tez Ci ktorzy redaguja i robie super wpisy!!