czwartek, 20 marca 2008

BBQ, czyli grilowanie po australijsku

Wiem , że moje pisanie ostatnio, a raczej konkretniej mówiąc jego częstotliwość pozostawia wiele do życzenia, ale może niebawem uda mi się dogonić dzień dzisiejszy również na blogu.
A tymczasem, przygód Kasi ciąg dalszy…

Jako, że kuchnia australijska jako taka w sumie nie istnieje postanowiliśmy zaznajomić Kasię z tym co tu zwie się kuchnią lokalną, czyli tym co w Polsce jest porostu grillem a tu zwie się to barbeque i jest najbardziej popularnym sposobem spędzania wolnego czasu. Dla Kasi miał to również być pierwszy raz spróbowania mięsa z kangura, bo jakby nie patrzeć to chyba jedyne miejsce na świecie gdzie stek z kangura można kupić w markecie. Zaraz po nabyciu drogą kupna owego mięsa ( fuj!) zasięgnęłyśmy rady w Internecie w celu znalezienie odpowiedniej receptury przygotowania owej padliny.




Dobę później pakowałyśmy nasz koszyczek piknikowy i wybierałyśmy się na bbq. Nasze grilownie miało się odbyć nad rzeką w parku, gdzie bez żadnej opłaty a jedynie z potrzebną odrobiną szczęścia można grilowac za darmo z widokiem na rzekę. Szczęście głównie potrzebne jest do znalezienia wolnego rusztu i zamówienia odpowiedniej pogody.

Odpowiednie miejsce znalazłyśmy dość szybko, pozostało nam tylko zająć się przygotowaniem jedzenia. Ale, ale miało być po australijsku, dlatego też w pierwszej kolejności wyjęłyśmy oczywiście schłodzone piwko VB:)



Po chwili mięsko już skwierczało na grilu, a do nas dołączał Lukas, któremu pomysł na grilowanie nieopodal jego pracy spodobał się niezmiernie.

Ja na kangura się oczywiście nie skusiłam, spróbowałam jedynie mały kawałek, który tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest to moje ulubione mięso, mało tego mogę śmiało powiedzieć, że więcej już nawet nie będę miała ochoty próbować nawet małych kawałków. To oczywiście moja prywatna opinia, w celu wyrobienia własnej zapraszamy na przeciwną półkulę, a my już zadbamy o bbq i kangurowe mięso.



A oto i Kasina odsłona kangurowego bbq. Sami oceńcie czy jej smakowało.


Na koniec miłego popołudnia nad rzeką byliśmy świadkami ślicznego zachodu słońca.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

hej hej co do steka z kangura to sie nie zgodze - mozna go dostac w Polsce, w Poznaniu kupilismy w Piotrze i Pawle :)

Moniś pisze...

Ha, ja tak prawdę mówiąc to nigdy w Polsce kangura nie szukałam :) ale dzięki za informacje , fani kangurzego miesa juz nie musza przylatywac tutaj, żeby miec sznase sprobowac :)