sobota, 8 marca 2008

Miasto duchów

Przyszedł czas na powrót do domu z naszej krótkiej wycieczki. Ale żeby tak zupełnie nie stracić przejechanych km i czasu zaplanowałyśmy sobie parę atrakcji po drodze.

Pierwszą z naszych atrakcji miało być niesamowite oceanarium, gdzie można zobaczyć prawdziwą rafę koralową, karmić rekiny i oglądać całe podwodne życie.

Skusiłyśmy się… w Hervey Bay byłyśmy akurat około 11 kiedy to jedyne karmienie rekinów odbywa się o 14 , całe wielkie i niesamowite oceanarium to jedno małe pomieszczenie gdzie w kilku akwariach pływają sobie rybki. Trochę złe opuszczałyśmy to miejsce bo nic tylko dałyśmy się naciągnąć na drogi bilet wstępu w zamian niedostając nic co byłoby choć w połowie tak niesamowite jak się mogłybyśmy spodziewać. Cóż reklama dźwignią handlu, tym razem my padłyśmy ofiarami tego jak można ładnie ubrać w słowa coś co jest zupełnie do niczego…






















Kolejną aktrakcją na trasie były odwiedziny miasta Maryborough, przepiekanego małego miasteczka które szczyci się posiadaniem okazałej kolekcji 19 wiecznych budynków jak również faktem iż urodziła się tu autorka słynnej podobno tu i ówdzie Mary Poppins – ja osobiście się nie zetknęłam ale Kasia coś słyszała wiec zamieszczam zdjęcie pomnika owej Poppins.





Dotarłyśmy do miasta i tu nastąpiła pierwsza chwila zawahania, całe miasto było zupełnie puste ! Na ulicach nie było żywego ducha ! Po chwili znalazłyśmy parking i udałyśmy się na spacer w poszukiwaniu jakiejś przyjemnej kawiarenki na popołudniowe ciacho i kawę. Wyjątkowo dziwne to uczucie gdy spaceruje się po zupełnie wymarłym mieście, można mieć wrażenie że przeszła przez miasto jakąś zaraza, albo wszystkich porwali kosmici. Tak przechadzałyśmy się od budynku do budynku, w końcu udało nam się nawet znaleźć otarta kawiarenkę i zamówić pyszna kawę, co prawda w owej kawiarence również byłyśmy jedynymi klientkami.


W mieście duchów nie dochodziły żadne odgłosy no może poza charakterystycznym odlotem włączanych świateł dla pieszych.





W Maryborough zwiedziłyśmy dokładnie wszystkie atrakcje , włącznie z lokalny zoo, które bardziej przypominało średnio zadbany park niż zoo, z jednym zabiedzonym kangurem i całą masą indyków.


Ja z pewną ulgą opuszczałam to dziwne miasto, bo mimo iż wole małe miasteczka od wielkich metropolii to, to nawet jak dla mnie było stanowczo za małe i za ciche.

















Przyszedł czas na pokazanie Kasi jednej z Wielkich Rzeczy. Tym razem miał być to słynny Wielki Ananas. Nie znając jednak dokładnego położenia wielkiego owoca wpisałyśmy w nasz GPS miejscowość koło której od się znajduje a mianowicie Nambour. Nie będą Wam opisywać niczego co wiąże się z tym miastem, powiem tylko że takiej ilości przekleństw nie użyłam już dawno, jeśli ciekawi jesteście bardziej bezpośredniej relacji pytajcie Kasia albo mnie w mniej oficjalnym kanale;)

Ostatecznie znalazłyśmy wielkiego ananasa, niestety plantacja była już zamknięta i pola uprawy ananasów mogłyśmy podejrzeć tylko przez dziurkę od klucza, ale chociaż zdjęcie z jedną z Wielkich Rzeczy Kasia mogła sobie odhaczyć.

Tak też kończy się nasze krótka wyprawa ale to jeszcze nie koniec Kasinych przygód po tej stronie globu.

4 komentarze:

Parag Loliyekar pisze...

nice work.... impressed.... Check out my blog for some pics www.hotgoa.blogspot.com

Unknown pisze...

Miasteczko Maryborough przez ten Swój brak zaludnienia stanowiło w Swój sposób atrakcje.Uczucie jak na planie filmowym gdzie wszyscy poszli na obiad a zostałyśmy tylko my z tymi dekoracjami. A nieobejrzana rafa..... no cóż mam cel następnej wizyty, może kiedyś sie uda :))

Unknown pisze...

mam wrazenie ze tego dnia opuscilo was wszystko. Nawet atrakcje.
Kur .... jak to przeczytalem to umarlem .. heheheehe ZOO z indykami, plantacja zamknieta no i wymarle miasto Mary Poppins niezle.
Z jednej strony pozazdroscic, wycieczki ale z drugiej ... oceanarium nie wieksze od akwarium, Mary poppins w wymarlym miescie i do tego wielkosci hobbita, no i plantacja ananasow ...wypas ale przez dziurke od klucza ... mam wrazenie ze te atrakcje byly niczym lizanie lizaka przez papierek ...
a wiec serdecznie was pozdrawiam i zycze kolejnych, tym razem udanych, wycieczek i atrakcji heheheeee :))
bukol

kasia? kiedy wracasz obejrzec rafe itd ??

Unknown pisze...

oj Maciek rafe to niepredko zobacze, najwczesniej za rok lub 1,5... ale na pewno jeszcze zobacze - grunt to Sobie coś postanowić.... no chyba że wcześniej wygram w totka :)