Po drodze na szlak odwiedziliśmy urocze outbackowe miasteczko Boonah, w którym życie płynie tak wolno, że ma się wrażenie że stoi ono w miejscu. Zaskoczeniem w Boonah był jeden z parkingów gdzie naszym oczom ukazała się prześliczna parada starych aut, fantastycznie utrzymanych, mało tego zdolnych do jazdy, ba posiadających nawet ważne ubezpieczenie.
Wyjeżdżając z Boonah jeszcze szybkie zdjęcie przy lokalnym koniu i w drogę:)
Jadąc w stronę Warwick czyli w głąb lądu, nasza trasa stawała się coraz bardziej górską drogą, autostrada coraz bardziej wiła się wokół gór, a naszym oczom ukazywały się coraz wspanialsze widoki. Przyszedł czas na wejście na szlak. Po wyjściu z samochodu okazało się, że delikatnie mówiąć wieje chłodem, zabezpiecznie na taką ewentualność zalozliśmy ciepłe ciuszki i w drogę. Main Range National Park, przywitał nam mnóstwem rozmaitych szlaków, przyznam, że nie było łatwo wybrać jeden. Dlatego postawiliśmy zobaczyć dwa:) I tu kolejne zaskoczenie, każdy las deszczowy który spotykamy jest inny, ten wyróżniał się niesamowitej wielkości drzewami, w niektóre z nich człowiek spokojnie mógłby wejść. Nie zabrakło górskich potoków, małych wodospadów. Znalazło się również przyjemne miejsce na piknik na zielonej słonecznej polanie.
Drugi szlak prowadził do jednego z lookout’ów, gdzie dzięki pięknej pogodzie widok był niesamowity. Jeszcze tyle gór, na które postaramy się wdrapać. Po przejściu około 10 km postanowiliśmy ruszyć dalej.
Na zakończenie dnia przewidziany był późny lunchyk w Warwick. Warwick miasto na trasie autostrady, gdzie na każdym rogu znajduje się albo motel albo fast food. Miasto przez które mknął wielkie pociągi drogowe. My wybraliśmy się tam, żeby zjeść lunch przy wielkich nożycach. Pomniku postawionym na pamiątkę najlepszego postrzygacza owiec Jackie’ego Howe, , który to w ciągu 8 godzin ostrzygł, oczywiście za pomocą takich właśnie nożyczek, 321 owiec! Rekord ten został ustanowiony w 1892 roku i nie został pobity aż do roku 1950 mimo używania elektrycznych maszynek. Wspomniany już Jackie wprowadził też modę na koszulki bez rękawów, gdyż znany był z tego że podczas pracy odcinał rękawy od swoich koszuli , do dziś wielu Australijczyków na tego rodzaju koszule mówi „ Jackie Howes”.
Kasik, pamiętasz jeszcze nasze poczynania podczas strzyży w Żelaznej :) daleko nam było do tego rekordu, oj daleko....
3 komentarze:
o cholibka właśnie czytając opis poczynań Pana Howesa pomyślałam o strzyżeniach w Zelaznej - rzeczywiście ten strzygacz którego widziałysmy to był "cienki bolek". Ale widze ze co Wasza wyprawa to coraz bardziej swojsko się robi:))
o tak, swojsko !! ale te nozyce przypominaja mi troche ..... a szczegolnie dolna partia nozyczek eheheheee
aha ... mnie urzekla historia z samochodami :)) no wypas fury !! a druga rzecz to o cos chodzi z tym metalowym O'Koniem czy tak tylko sobie stoi ??
Prześlij komentarz