piątek, 9 listopada 2007

Gdzie raki zimują.


Postanowiliśmy sprawdzić gdzie w Brisbane zimują raki, a tak naprawdę to nie raki a City Caty i nie zimują tylko zawracają. Pewnej słonecznej soboty wybraliśmy się na rowerową wycieczkę od końca do końca, czyli od pierwszego do ostatniego przystanku City Cat’em. Taką wycieczkę mieliśmy już zaliczoną rzeką teraz wybraliśmy się nabrzeżem używając jako siły napędowej własnych mięśni i nabytych wcześniej rowerów.
Pomył wycieczki wziął się z bardzo prostego powodu, mianowicie mi ciągle mylą się brzegi i często nie wiem po której stronie rzeki się znajduje. Wybraliśmy naszą stronę nadbrzeża, żeby raz na zawsze zapamiętać co i jak.
Odcinek do city oboje mamy już w małym placu, jednak już kawałek dalej rozpoczynała się nasza rowerowa przygoda. Swoją drogą odcinek od nas do city okazał się najmniej chyba ciekawym odcinkiem, no może nie cały odcinek a jego pierwsza polowa, która była jedyną częścią wycieczki niebiegnącą przy samej rzece a za to biegnącą pod znane nam już doskonale góry, które już od jakiegoś czasu przestały być nam straszne.
Troszkę dalej, tuż za city, czekały na nas:
pontonowe ścieżki rowerowe, częściowo otwierane kiedy wypływają i wpływają statki;


australijska wersja polskiej ‘Fabryki Trzciny’, z podobną klientelą, sączącą drinki bez palemki;


oraz różnego rodzaju pływające obiekty:

niektóre trochę pirackie


inne bardzo nowoczesne


a jeszcze inne żywcem wycięte z Wenecji


przejeżdżaliśmy obok starych magazynów wełny


starych łódek na małych kanalikach


nowożeńców w parkach

aż dotarliśmy do kresu naszej wycieczki czyli ostatniego przystanku City Cat’a, którym to udaliśmy się w drogę powrotną.
Poznaliśmy nasze miasto trochę lepiej, wiemy już gdzie moglibyśmy mieszkać, a gdzie na pewno nie, jednak to co najbardziej się nam rzuciło w oczy to fakt, że skurczyło nam się trochę Brisbane po tej wycieczce. Niedługo zaczniemy eksplorować rowerowo części nie dostępne dla zwykłych użytkowników promów, pojedziemy dalej, ale to już chyba jak ponownie zrobi się odrobinę chłodniej…

2 komentarze:

Unknown pisze...

normalnie jak czytam i ogladam to nasuwa mi sie dresiarska piosenka: Danzel - You Spin me round. I to nie dlatego ze czuje tu jakies podteksty dresiarskie, tylko zamet w glowie. Zakrecilo mi sie juz w glowie od tego wszystkiego. Przepieknie, swietnie, kolorowo, fajnie itd ... za je bis cie!! tak trzymac. U nas poki co spoko a do wiosny jeszcze daleko. Ale napewno z kazdym dniem blizej do waszego przyjazdu do PL!! nie mozemy sie doczekac

Unknown pisze...

aha. KUR...czy ja nie umiem napisac wszystkiego na raz??
Chcialem sie jeszcze odniesc do tytulu posta: Gdzie raki zimuja"
Jezeli wy to te raki to macie zajebiscie. Mam nadzieje ze nam rowniez bedzie dane ziomowac w tropikach :)) a jak ie w tropikach to chociaz w cieplym kraju.
W sumie to nie tylko mam nadzieje a nawet to wiem!!