środa, 14 listopada 2007

Ptasie opowieści


Z przyjemnością przedstawiam nowego mieszkańca.









Kukabura Chichotliwa się mieszkaniec nazywa. Zjawił się równie niespodziewanie co wszyscy jego poprzednicy i równie niespodziewanie się wyprowadził.











Zdaje się, że wpadł głównie skorzystać z basenu w to upalne popołudnie, no i może pochichrać się chwilę zaraz po kąpieli, z czego wnioskuje, że raczej się podobało.






Kukabura Chichotliwa to największy zimorodek jak już kiedyś wspomniałam. Ale dopiero dzisiejszy kontakt z osobnikiem na tak zwane wyciagnięcie ręki pozwolił mi ocenić ową wielkość zimorodkową. Wszystko wskazuje na to że to jednak kawał ptaka, tak gdzieś mniej więcej nasz gołąb, a nie wróbelek jak nasze zimorodki.

Nowy mieszkaniec, w swej uprzejmości po kąpieli czyszcząc skrzydełka, pozwolił zrobić sobie sesję zdjęciową uprzejmie niczym modelka, kierując dziobek na różne strony, dla lepszego efektu strasząc też piórka. Po czym spojrzał na mnie jakby z pod nosa, przefrunął na drugą stronę basenu jakby wyraźnie znudzony sesją, i przy kolejnym naciśnięciu spustu aparatu już go nie było.












11 komentarzy:

Unknown pisze...

plaza, slonce, ocean, lato, zimorodki jak orly, jaszczurki jak slonie, kangury jak kangury i koale jak koale. Zyc nie umierac. !!!
wypas. Hava Nagila jak to mawiaja!!

pozdro z zimnej polski (+2st)

Unknown pisze...

Nie wiem w ktorym rejonie Polski Macku mieszkasz ale u mnie na wsi jest jak wół 0st i nie chce byc wiecej juz tak od niedzieli.
Zimorodki jak orly.... hehe.. dobre .... i nie zapomnij o prawdziwych kolorach wszystkiego: liscie na prawde zielone a kwiaty... moze to tylko zasługa magicznego aparatu fotograficznego? Widze tu doskonalenie sztuki obsługi fotoszopa:)
Ale co sie dziwic po kraju gdzie wszyscy do gory nogami, eukaliptusa przezuwaja dla poprawy trawienia no i co najfajniejsze na wiosne chodza w sandalkach i sie smaza na basenie. Hmmmm moze rzeczywiscie "ekonomiczniej" bedzie kupić bilet tylko w jedna strone ... :))

Moniś pisze...

Kasiu,
photoshopa używam tylko do zanków wodnych na zdjęciach:)zresztą jak tu dotrzesz sama sie przekonasz.
zawsze mówiłam ze lepiej bilet w jedną stronę!!!

Unknown pisze...

niestety zmuszony jestem sie wtracic.
Widze ze milutka gadka sie rozkrecila. ALE!!
Ale co do pshopa to ja moge cos powiedziec.
jak chcecie to na wszystkich zdjeciach pojawi sie snieg, zmarzlina itd... napewno Droga Kasiu nie uzywaja pshopa bo tam poprostu jest zajebiscie i kolorowo!!

pozdro
A co do biletu, ja nie wiem dlaczego jeszcze sie zasanawiasz nad biletem powrotnym. Jesli do nich, do brisbane, to TYLKO one way!!

Unknown pisze...

a tak na zupelnym koncu, i marginesie marginesu, dzisiaj -5 st!! brrrrrrrr
KUR..... wa zima idzie....

Unknown pisze...

hahaha Jasne bilet one way i papiery adopcyjne w ręku :)

Unknown pisze...

JA NIE KUMAM. Minelo juz tyle czasu, a tu na blogu ciiiiiiiszaaaa!!
nic nowego, nikt nic nie komentuje, ja nie wiem. ZANIEDBANIE

Anonimowy pisze...

Hej,prowadzisz bardzo ciekawego bloga:)natknelam sie na niego calkowicie przypadkiem i niezle sie usmialam z notki o australijskim oktoberfescie:-D serdeczne pozdrowienia z Monachium,Justyna

Moniś pisze...

Justnko,
dziekuję za uznanie i zapraszam cześciej do odwiedzania naszego bloga. Ja twojego dodatałam już do ulubionych:)
Lukas w Monachiu mieszkał przez rok tuż przed przyltoem tutaj, ja kilka razy go tam odwiedziałam i oboje zgodnie twierdzimy że to jedno z pięknieszych miast w Niemczech no i Bawaria, Alpy..ahh slicznie tam macie.
pozdrawiamy gorąco

Anonimowy pisze...

Oj tak ,tez uwazam ze Bawaria jest przepiekna..tutaj jest jakis taki klimat,ktorego nie ma nigdzie indziej ani w USA ani w Anglii ani w Polsce...ale australia i Nowa Zelandia sa tez naszym (poki co turystycznym) celem:)) i chetnie bede czytala twoje posty...zeby sie co nieco wiecej dowiedziec o tym pieknym kraju.Co mnie zawsze tam przeraza to pajaki i weze...naprawde jest ich tam tak sporo???pozdrowienia z München

Moniś pisze...

Justynko,
Australia jest rzeczywiście niesamowitym miejscem wartym odwiedzenia, jak sie zdecydujecie to zapraszamy :)
i teraz stały temat - pająki, węże i inne:)
w miastach nie widać takich strasznych potworów, czasem spotyka sie pojedyncze pająki ale naprawdę trzeba sie postarać.
poza terenami zabudowanymi pewnie więcej ich zyje ale weze i pajaki mają inne plany niż zycie pod jednym dachem z ludźmi i generalnie jak wszystkie dzikie zwierzęta unikają ludzi i domow, jesli sie normalnie zyje i co jakis czas przestawia sprzęty ogrodowe to szanse na spotkanie pająkow czy wezy są znikome.
ja o kiedy tu jestem spotkałam 1 jadowitego pająka, przypadkiem na ulicy, zero wezy za to kilka karaluchow ktore sa 3 razy wieksze niz w polsce i choc nie groźne to dosc obrzydliwe.
nie taka Australia straszna jak ja maluja:)
a po jakims czasie tu przestaje sie o tym pamietac ze sa pajaki, weze, czy rekiny w oceanie;>
pozdrawiamy