Budzik zadzwonił o 4 rano, próbowaliśmy w ten wyjątkowy dzień wstać o świecie i zobaczyć wschód słońca, nie udało się niestety tym razem, sen okazał się silniejszy:)
Kolejna próba już jutro.
Oczywiście mięliśmy w planach kolejny leniwy dzień nad wodą. Tym razem udaliśmy się na północ od naszej Balliny, do miejscowości Lennox Head. Pogoda dopisywała, świeciło śliczne słońce, dlatego też mądrzejsi o wczorajsze doświadczenia postanowiliśmy zakryć szczelnie nasze ciała, na tyle szczelnie oczywiście na ile pozwoliła nam temperatura. Mi przyszło udawać arabkę, a to tylko dlatego że zupełnie zapomniałam kapelusza z Brisbane.
Wdrapaliśmy się na przepięknej urody urwisko skąd roztaczał się niesamowity widok na bezkresny ocean, a że dzień był piękny udało się nam nawet dostrzec latarnia morską na półwyspie Byrona.
Potem już tylko spacer po plaży, wsłuchiwanie się w szum oceanu i podpatrywanie technik suferów. Zupełnie przypadkiem odkryliśmy tez jezioro, które znajdowało się 2 kroki od plaży, kiedy tylko przekroczyło się drogę. Jezioro o tyle specyficzne i australijskie, że podłoże zabarwiło w nim wodę na czerwono. Gdyby nie chmary kąpiących się w tej ciepłej czerwonej zupie ludzi, chyba nie odważylibyśmy się tam wejść.
Po kilku godzinnym przebywaniu na słońcu przyszedł czas na lenistwo nad basenem, gdzie woda przynajmniej nie jest słona. I tak leniwie upłynął nam dzień do wieczora.
Jeszcze tylko spacer na plaże. W przepięknych barwach zachodzącego słońca, niestety nie zachodzącego w oceanie, spacerowaliśmy po szerokiej i pustej plaży.
Piękne i wyjątkowo bliskie przyrodzie było to nasze Boże Narodzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz