Potem jeszcze krótka drzemka i czas zbierać manatki i w drogę. Po drodze jeszcze kilka atrakcji, w wśród nich odwiedziny w wyjątkowym miasteczku. Nimbin bo o nim mowa to miasteczko które wygląda jak żywcem wycięte z lat 60, Hipisi są wszechobecni no i wszędzie dookoła roznosi się też charakterystyczny zapach zioła…
W tym opanowanym przez gandzie mieście czas płynie leniwie, i nawet padający deszcz nie jest wstanie popsuć tej sielanki.
Po wysączeniu kawki w strugach deszczu udaliśmy się na poszukiwanie wodospadu.
Jeszcze tylko ostatni przystanek na 45 minutowy spacer zakończony wspaniałym wodospadem i czas zmykać do domu.
Ps. Tak po króce czemu Boxing Day bo tak tu nazwya się drugi dzień Świąt, kiedy to wszytkie sklepy otwierają swoje drzwi i zaczynaja się wielkie wyprzedaze, tak wielkie ze ludzie stoja w kolejkach już w nocy, albo bardzo wczesnym rankiem a, po otwrciu drzwi zaczyna się box… czyli walka kto pierwszy ten lepszy :)
2 komentarze:
wiecie co? przestancie juz pisac tego bloga ... nie chce mi sie juz pisac ze jest zajebiscie i ze jest zajebiscie ... i ze jest zajebiscie :))
a tak serio, to zajebiscie!!
:))))))
też tak myśle!! zdecydowanie składam petycje o zaprzestanie pokazywania zdjęć na których mają na sobie tylko jedną warstwę ubrania. Jest to nieprzyzwoite kiedy tu w Ojczyźnie ludziom żuchwa do górnej szczęki przymarza :(
Prześlij komentarz