O poranku spakowaliśmy ekwipunek i udaliśmy się na wycieczkę i ruszylismy w drogę zaopatrzeni w kremy do opalania, kostiumki do pływania, czakpki, kapelusze, ręczniki i całą resztę niezbędnego ekwipunku.
Dotarlismy do miejscowości Byron Bay i już w trakcie naszego lunczyku trochę się chmurzyło, ale nasza zwarta brygada pod wezwaniem nic sobie z tego nie zrobiła i po chwili parkowaliśmy już na parkingu w okolicach latarni. Uzbrojeni w aparaty i dobry humor udaliśmy się na spacer, dokładnie tą samą trasą którą my spacerowaliśmy jakiś rok temu. Plaża wygląda zupełnie inaczej, piasek był jakiś taki zwykły, poziom wody na tyle wysoki żeby zalać sympatyczną ścieżkę biegnącą wokół skałek, a woda zupełnie nie szafirowa, nasza rajska plaża i to jak sobie ja wyobrażaliśmy zmieniła się nie do poznania. Jeszcze kilka kroków i nad naszymi głowami rozległ się potężny huk. Tak, tak, to właśnie burza. Nie minęło 5 minut a lało już na dobre, zupełnie przemoczeni spacerowaliśmy dalej robiąc dobra minę do tej niesamowitej pogody.
Spacer zajął nam zdecydowanie mniej czasu niż ostatnio, a cała nasza 3 mogła spokojnie brać udział w konkursie mokrego podkoszulka…
Była to ciekawa wycieczka która uzmysłowiła nam jak ważna dla obioru miejsca jest pogoda. Teraz to Byron Bay nie wyglądało jak rajska plaża, a bardziej jak bramy piekieł…
1 komentarz:
A Ja Sobie myśle że Byron Bay nie chciała abyście się znudzili i pokazała Wam swoje drugie oblicze,też fantastyczne. No bo ile można oglądać pięknych, słonecznych plaż :)
Ps. pozdrowienia dla gościa :)
Prześlij komentarz