Mijają kolejne dni na nowym lądzie, a co się z tym łączy „przychodzą” też nowi ludzie. Nasi nowi „polscy” znajomi, chyba już trochę bardziej australijscy niż polscy ale wciąż...Kinga, Paweł i mały Zak. W Australii są już dość długo, no może poza Zakiem który ma niespełna 2 latka :) Jego rodzice natomiast zdążyli już poznać klimat Australii.
W końcu udało nam się w zgrać i poznać, i tak po polsku poimprezować.
Było wesoło, winko, piwko, whisky – czyli co kto lubi, a im więcej procentów we krwi tym weselej. Były tańce, do polskich hitów sprzed lat, był też nieśmiertelny Elvis... oh działo się. Impreza trwała do białego rana – no prawie białego – ostatni jej uczestnicy poszli spać o 4 rano !
To niesamowite uczucie znowu tak po postu gadać, bawić się i pić do białego rana.
Zdaje się że tego nam tu trochę brakowało.
Jedno o czym nie możemy powiedzieć ,że nam brakowało to stan naszych główek następnego ranka :) oj !
Ale było warto ! super ludzie , super impreza !
1 komentarz:
No masz ... krotki opis imprezy... przeciez jak byliscie w PL to kazde nasze spotkanie tak wygladalo heheheheeheheheheeeeee :)))))
".... Jaki tu spokoooooj? Tralalala..." :)))))))
Prześlij komentarz