środa, 11 kwietnia 2007

Samochód = IKEA

Dni mijały nam leniwie aż do weekendu. W weekend był wielki dzień. Wypożyczyliśmy samochód na dobę. Samochód nie byle jaki bo Uta czyli Utility Car coś z wyglądu jak mała ciężarówka lub jak kto woli pick-up. Wielki samochód specjalnie na wielkie zakupy. Jedziemy do IKEA !!!

Auto mieliśmy odebrać o 8 rano w sobotę z pobliskiej stacji benzynowej. Tak tez zrobiliśmy, kilka podpisów i kluczyki w garści.

Dla niewtajemniczonych i niezorientowanych w temacie dodam tylko, że w Australii jeździmy po lewej stronie drogi, w związki z czym kierownice mamy po prawej stronie w przeciwieństwie do biegów :) W tym miejscu Lukasowi należy się pokłon. Dawał sobie świetnie radę na drodze, nie licząc może czasem włączanych wycieraczek zamiast kierunkowskazów, czy jednej niedoszłej próby wjechania po prąd. Nasze autko nie było również automatem wiec skrzynia biegów niby normalnie, a jednak do obsługi inną ręką dlatego odruch łapania za gałkę do otwierania okna uznam za normalny.

Wsiedliśmy no i trzeba było ruszyć i jakoś włączyć się do ruchu. Na szczęście droga do Ikea była prosta aż do zjazdu do samego sklepu prowadziła nas autostradą Pacific Motorway.

Generalnie udało nam się dotrzeć w jednym kawałku. Byliśmy w Ikea o 8:45 czyli jeszcze przed jej otwarciem – co nawet jak dla mnie było rekordem świata. Ale nie, nie , nie byliśmy tam sami cały tłum ludzi spieszył już na śniadanie za 2 AUD, w skład którego wchodziło: łycha (całkiem spora) jajecznicy, pieczony bekonik, kiełbaska również z ruszty, pomidorek i 2 trójkątne frytki. Też się owym śniadankiem uraczyliśmy co by mieć siłę na zakupy. Po 6 godzinach w Ikea i wydaniu znacznej ilości AUD przyszło nam zapakować nasz samochodzik i udać się do domu. Mając dość tego sklepu na najbliższe pól roku.

















Co nie wiarygodne wszystkie mebelki udało się dość sprawnie poukładać na pace i nawet nie pogubić po drodze. Gorzej już było z trafieniem w tą samą autostradę. Po 3 kolejnych próbach kończących się za każdym razem, w zupełnie nieprawdopodobny sposób, w kierunku na Gold Coast czyli przeciwnym do naszego.

Obraliśmy wiec drogę która obrać się dała i chciała i nią spokojnie podążaliśmy. Szybko jednak okazało się że wjedziemy do miasta z zupełnie innej strony i będziemy zmuszeni przejechać przez City. Z zapakowana po dach mini ciężarówką wyglądaliśmy myślę jak zjawisko, szczególnie przejeżdżając przez centrum , i to 2 razy....

Dojechaliśmy jeszcze tylko wypakować cały nasz dobytek , poskładać i mamy dom. Składanie mebelków zajęło nam 2 dni , wam pokazujemy już efekt końcowy. Teraz mamy już prawdziwy dom wiec zapraszamy, pakujcie walizki i przylatujcie.

2 komentarze:

Paulina Gwaltney pisze...

kochana stol may taki sam. ja tez od zera meblowalam.Bill jako kawaler mial tylko lozko.reszta mebli starych po kumplach nie nadwala sie do uzytku.wiec tez pare wycieczek do Ikea zrobilismy.kanape trzy osbowa w jeepa zaladowalismy i tylko sie balam zeby nam sie na gorce nhie wysunela bo bagaznik sie nie zamknal.Gratuluje nowego mieszkania i mebli.

Unknown pisze...

no i zajebiscie. Znowu nie jestem pierwszy :)
gratulujemy nowych nabytkow...troche przypominaja te w PL, ale ....

SUPER