poniedziałek, 22 września 2008

Singapur część 3, czyli jak zobaczyć jak najwięcej w ciągu 1 dnia.

Ostatni dzień pobytu w Singapurze okazał się bardzo intensywny. Był to jeden w ciągu, których trzeba odrobinę ścigać się z czasem.

Obmyślając różne rzeczy, które chcielibyśmy zobaczyć w tym dniu, padło na: niesamowitą wyspę Sentosa, będącą jednocześnie najdalej wysuniętym miejscem w Azji, wybranie się poza dzielnice biznesu i przyjrzenia się odrobinę bliżej wielo religijności tego miejsca, a na koniec już zupełnie wybranie się na nocne safari.

Dzień zapowiadał się niesamowicie.

Na pierwszy ogień wybraliśmy wyspę. Można się tam dostać na kilka sposobów jednym z nich

jest kolejka linowa. W ciągu kilku minut można przyglądać się miastu z góry, żeby zaraz potem postawić swoje pierwsze kroki w cudownym miejscu. Sentosa proponuje wiele rozrywek , nie łatwo było się zdecydować na klika z nich bo chcieliśmy zobaczyć wszystko ,ale czas niestety nas gonił. Na początek wybraliśmy się na spacer do kolejnego już Merlinona , ten umieszczony był w niesamowicie kolorowym parku, pełnym cudownych kwiatów, fantastycznych fontann i wodospadów.






































Zaraz potem wybraliśmy się do tutejszego oceanarium. Musze znowu to powiedzieć o Singapurze, to było najlepsze oceanarium w jakim kiedykolwiek byłam. Pominę fakt , że było to pierwsze takie miejsce w którym można było dotykać wszystkiego. Pierwsze akwarium już na wejściu zapraszało do dotykania rożnych żyjątek rafy koralowej , w kolejnym można było karmić z ręki ryby, a w następny absolutny hit – można było karmić wielkie płaszczki !



















Wow ! uczucie karmienia płaszczek kawałkami rybek pozostanie na długo w mojej pamięci , absolutnie niesamowite! Płaszczki, których nauczyliśmy się obawiać, głównie przez ich telewizyjny kiepski PR, okazały się niesamowite, a te ich pyszczki wsysające kawałki ryby wraz z kawałkiem mojej ręki - niezapomniane !

Cale akwarium utrzymane jest w takim samym klimacie, jest bardzo interaktywne i edukacyjne, jedno z miejsc godnych polecenia. My spędziliśmy tam sporo czasu bawiąc się naprawdę
przednio.


















Zaraz potem mięliśmy w planach pokaz różowych delfinów. Nie, nie byliśmy pod wpływem nadmiaru słońca , ani innych wyskokowych napojów. Różowe delfiny są jedną z atrakcji wyspy Sentosa, wiec czemu nie skorzystać.

Delfiny pokazały nam niesamowite show, i co ciekawe naprawdę były różowe !

Temperatura otoczenia po tym pokazie była już tak wysoka, że ja nie zawahałam się skorzystać z jednej z plaż i wskoczyć do wody!

Czasu nie było wiele, i na dłuższe leniuchowanie plażowe nie było czasu.









Pożegnaliśmy wiec szybko Sentosa

Island i znaną nam już drogą wróciliśmy na ląd.








A że dzielnicę biznesu mięliśmy już dość dobrze poznaną, a nigdy biurowce nie stanowiły mojej osobistej pasji, przyszedł czas na przedmieścia Singapuru. Tam gdzie kończą się już garnitury i krawaty a zaczyna prawdziwa Azja. Wyruszyliśmy szlakiem wielo kulturowym, starając się zobaczyć i o ile to możliwe, poznać różne przeplatające się tu religie. Była to dla nas ciekawa lekcja innych kultur, sposobów wyznawania wiary i otwartości tutejszych ludzi. Dzięki tej części Singapuru zobaczyliśmy, że mimo iż Singapur zajmuje niewielki kawałek ziemi, można się w nim znaleźć odrobinę wszystkiego, były Indie i Chiny i mieszanina wielu innych kultur. Czasem warto oddalić się od atrakcji turystycznych aby poznać kawałek czegoś prawdziwego.




































































Już zupełnie na koniec mięliśmy przewidziane noce safari, w znajdującym się tuż obok zoo parku.

Chyba mięliśmy zbyt wygórowane wymagania, bo tłum ludzi, organizacja całego safari i sama idea trochę nas zawiodły. A że nie można było robić zdjęć niestety nie możemy Wam nic z tej nocy pokazać.

Dobrze po północy kładliśmy się do łóżek , następnego dnia mięliśmy lecieć do domu.

Wakacje jak wszystko kiedyś maja swój koniec.

Następnego już dnia , tak w okolicach 19 przywitało nas Brisbane, nie ma co tęskniliśmy już trochę za naszym domem. I choć dla nas był to koniec wakacji, dla Pawła tak naprawdę one się właśnie zaczynały, co nam również dawało kolejny miesiąc dobrej zabawy.

Brak komentarzy: