środa, 17 września 2008

Singapur dzień 1, czyli walka ze snem i temperatura:)

Singapur przywitał nas o poranku. Mimo wczesnej pory temperatura bliska była 30 stopni, a wilgotność powietrza była tak duża, że można było mieć wrażenie, że zamiast tlenu wdychamy wiszącą wokoło wodę.



Zabraliśmy więc szybko nasz cały bagaż i udaliśmy się do hotelu, gdzie po chwili okazało się że nasz pokój będzie gotowy dopiero za parę godzin. Co przyczyniło się do tego, że musieliśmy pozostać w pionie. Szybka zmiana stroju na znacznie lżejszy i upadliśmy się na zwiedzanie miasta.



Na początek zaskoczyła nas przyroda, wszędzie było ślicznie zielno, dookoła kwitły niesamowicie kolorowe drzewa, wszystko dookoła zdawało się tętnić życiem.




Zaraz po tym naszym oczom ukazało się wielkie koło, z którego na podobieństwo „londyńskiego oka”, podziwia się Singapur.



Prawdopodobnie w normalnych warunkach oglądaliśmy okolicę z zapartym tchem, jednak tym razem po pierwszych ochach i achach zaczęły zamykać nam się oczka i wzajemnie próbowaliśmy się budzić. Doszliśmy do wniosku że nie możemy dziś zwiedzać nic na siedząco, musimy pozostać w ruchu jak najdłużej :)



Udaliśmy się na poszukiwania Merliona, słynnego symbolu Singapuru, pół lwa pół rybę. Singapur to państwo-miasto o powierzchni 570 m kw, która prawie w całości pokryta jest wznoszącymi się tu i ówdzie wieżowcami. Przedzieranie się przez tą betonową dżungle w taki upał nie było łatwe.



Poszukiwania okazały się na tyle wyczerpujące że zrobiliśmy sobie małą przerwę na tutejsze piwko! Nie ma to jak zimne piwko w taki upał ! ehhh!



Po tym krótkim postoju zdecydowanie łatwiej szukało nam się symbolu Singapuru.



Okazało się, że Merlion występuje w 2 odsłonach, małej i dużej, zdjęcia zrobiliśmy profilaktycznie obu.

Sesja fotograficzna i poprzedzające ją spacerowanie doprowadziło nas prawie do godziny w której mogliśmy udać się do hotelu. I tak z mrożona kawą w dłoni , podpierając się nosami dotarliśmy do miejsca gdzie można spokojnie, w klimatyzowanych warunkach wyspać się :)



Przy okazji warto dodać, że sieć singapurskiego metra robi niesamowite wrażenie, wszystko jest świetnie oznaczone, wielopoziomowe i bardzo przyjazne nie tylko mieszkańcom ale również turystom.

2 komentarze:

Unknown pisze...

taaaaa zwiedzanie w pionie z opadającymi powiekami - skąd ja to znam? :)

Brodaty Bukol pisze...

u na mlodego jakis lew leje czy cos tam innego ... ten to ma szczescie