Dotarliśmy pociągiem do jedynej stacji w Brisbane gdzie nazwa stacji widnieje w 2 językach, angielskim i chińskim. Cała dzielnica wygląda zresztą podobnie, angielskie i chińskie nazwy mieszają się ze sobą. Tworząc niepowtarzalny klimat tego miejsca.
W tym roku różnice w obchodach nowego roku dało się zauważyć od pierwszych kroków po chińskiej dzielnicy. Przez pierwsze pół godziny krążyliśmy po okolicy jak sępy, w poszukiwaniu noworocznej parady. Cała Fortitude Valley wydawała się nie przejmować zbytnio obchodami, które w całości skupiły się na 1 ulicy. Atrakcji nie było zbyt wiele, ale czego można się było spodziewać po imprezie zorganizowanej na 1 ulicy.
Udaliśmy się na spacer do city, po drodze korzystając z okazji rozbiliśmy sobie spacer po naszym monumentalnym Story Bridge. Most z bliska robi jeszcze większe wrażenie, a widok który się z niego rozpościera jest niesamowity. Choć ja osobiście nie przepadam za drapaczami chmur, ich widok, szczególnie kiedy są to drapacze mieszkalne przyprawie mnie o przerażenie, jak można chcieć mieszkać w czymś takim.. wrrr!
Spacerując dalej i podziwiając panoramę city dotarliśmy na South Bank. Spotkaliśmy tam niesamowitego rzeźbiarza , a jego piaskowe dzieła zrobiły na nas wrażenie.
Po tak długim spacerze zasłużyliśmy sobie na popołudniowe zimne piwko w jednym z naszych ulubionych pubów z muzyką na żywo. Wypiliśmy za pomyślność w Nowym Roku, miłym czytelnikom bloga życzymy wszystkiego najlepszego w Roku Szczura :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz