wtorek, 19 lutego 2008

Kangury

O poranku kolejnego dnia udałyśmy się na poszukiwania koali, kangurów i całej reszty australijskiej fauny. Postanowiłyśmy odwiedzić miejsce w którym moja noga też jeszcze nie stanęła. Wybrałyśmy się na Gold Coast do parku Currambin. Była to jednocześnie jedna z pierwszych moich wypraw autem w tak odległe rejony. Kasia zupełnie nie wydawała się być wystraszoną w związku z tym, że prawo jazdy mam dopiero od kilku dni.



Zacznę od rzeczy, która mi się nie podobała, a potem już będzie cała masa ochów i achów. Currumnin jest położony bardzo blisko lotniska na Gold Coast i strasznie mi było szkoda tych wszystkich zwierzaków, które całą dobę mają nad głowami startujące i lądujące samoloty, no ale widać nie ma miejsc idealnych. Co zrobić …

Sam park obfituje w różne rodzime gatunki zwierząt. Dla Kasi miał to też być pierwszy raz spotkania sam na sam z koala. Wrażenia mam nadzieje Kasia sama opisze w komentarzu ja tym czasem mogę Wam pokazać jak wyglądał ten pierwszy kontakt :)





















Pogoda pozostawiała wiele do życzenia, oberwanie chmury nastąpiło zdaje się w trakcie pokazu ptaków. Zaopatrzone w parasol nie dałyśmy po sobie poznać że kapuśniaczek kapiący z nieba nam przeszkadza. Zaraz po pokazie ptaków dotarłyśmy do wybiegu kangurów.




Kangurów była cała gromada, wszystkie głodne i domagające się swojej poracji gratualtu. Ustawiły się nawet w kolejce do automatu z karmą aby jak najszybciej atakować ludzi którzy zakupią paczuszkę. Były kangury szare, walabie, wielkie rude kangury, samce, samice z młodymi w torbie, samodzielne młode, kangury na ziemi, kangury na drzewach – cała masa kangurów. Cała masa zdjęć!














































W kangurach naprawdę można się szybko zakochać, wystarczy spojrzeć w te ich oczęta, czy tylko mi kojarzą się one trochę z osłami ??

























Potem jeszcze krokodyle, węże – fuj , i na koniec niesamowite karmienie lorykatek , kolorowych papużek które siadały na nas dosłownie wszędzie.
















Była to pierwsza nasza wspólna przygoda z tutejszą zwierzyną , zapewniam że nie ostatnia :)



5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

och jak cudnie ze kasia cie odwiedzila. Ja takze zapraszam wszytskich tylko jakos nikt niechce do mnie przyjechac:( Ale jak sama mowilas takie wyprawy z Polski to nie lada wydatek i do tego odleglosci. Zdjecia super. Obie wygladac rewelacyjnie:) xoxoxox. paulina

Anonimowy pisze...

Ale te weze to chyba atrapa co???nie cierpie wezow...zazdroszcze poniekad tej Australii-alez tam pieknie:)pozdrawiam

Moniś pisze...

tak , tak węże to atrapa inaczej nie byłoby szans zebym miala takie zdjecia, podobnie jak ty nie nawidze wezy -wrrrr!

Unknown pisze...

Cięzko opisac moje wrazenia z bilskiego spotkania z koalami i kangurami bo chyba ochów i achów by nie starczyło :) Moze tydzien spedzony wsród nich pozwoliłby mi sie oswoic z mysla ze oto karmie prawdziwe kangury i trzymam na rekach prawdziwego slodziuchnego koale, cuuuuuudo :)

Anonimowy pisze...

No Koali tez zazdroszcze jakiez one sa cute:))