wtorek, 13 marca 2007

Mieszkanie












Ostatnio trochę się zaniedbał nasz blog a to tylko przez to że poszukujemy mieszkania w Brisbane.

Całą ostatnią sobotę spędziliśmy na wizytowaniu kolejnych mieszkań. Oto nasze wnioski bo całym dniu:

- nawet jeśli w ogłoszeniu w internecie jest coś napisane nie spodziewaj się że będzie to prawdą

-jeśli liczysz na umeblowane mieszkanie, lepiej przygotuj się na szok co do tego jakie meble możesz tak spotkać np. zupełnie porwany, rozpadający się fotel ...

-nie przejmuj się zupełnie - jeśli czekasz na spotkanie pół dnia w dzielnicy w której nic się nie dzieje i wieje nudą z każdego kącika – a agent rozkosznie pomyli klucze i nawet nie będzie w stanie pokazać ci mieszkania, przecież nic się nie stało, prawda ..

- można by tak długo poniżej coś troszkę konkretniej.
Na sobotę mięliśmy umówionych 5 spotkań. Pierwsze o 9:30 w bardzo sympatycznej dzielnicy, po drugiej stronie rzeki. A że komunikacja miejska nie jeździ tak samo w weekendy zostaliśmy zmuszeni do przetransportowania się tam taksóweczką. Kiedy już udało nam się dotrzeć na miejsce zobaczyliśmy coś czego chyba nigdy nie spotkaliśmy w Polsce. Agent który umówił się z nami na tą godzinę, żeby się nie przepracować chyba, umówił się jeszcze z 50 innych osób !!! co za tym idzie do malutkiego mieszkania wielkości może 30 paru m2 stała kolejka ! Udało nam się załapać na 1 turę zwiedzających. Mieszkanie z meblami i to było to o co chodziło. Meble ograniczały się do: lodówka, pralka, łóżko sypialniane, wbudowana szafa, sofa, fotel, maleńki tv, stół 2 krzesła – czyli wszystko to co potrzebne do życia. Takich mieszkań w Brisbane trzeba szukać ze świecą , nawet jeśli jakimś cudem uda się je znaleźć to bardzo często okazuje się że są to oferty już nie aktualne, albo że do tego mieszkania chętnych jest jakieś naście osób. Zabraliśmy formularze i dalej w miasto -bo kolejne spotkanie. O formularzach napisze ze chwile.

Kolejne mieszkanie kolejna dzielnica, wiec znowu szybki transport czyli taxi, to z uwagi na czas który nas gonił. W końcu byliśmy trochę za wcześnie, co dało nam okazję do rzucenia okiem na okolice. Nuda, nuda, nuda !!! Nawet ptaki tam nie śpiewają, coś jakby wszyscy wymarli, sklepów brak, co ci ludzie jedzą nie wiem ! Budynek w którym znajdowało się to mieszkanie taki raczej mało okazały, ale w środku miła niespodzianka, całkiem czysto, ładnie niestety bez absolutnie żadnych mebli. Wiec zupełnie nie dla nas.

Tu tak na marginesie, nasze kryteria też się zmieniają i to szybciej niż się tego spodziewaliśmy, jeśli mieszkanie nie ma mebli chcemy żeby miało chociaż klimatyzacje, i szafy wnękowe, cudownie było by gdyby posiadało pralkę, lodówkę, z resztą sobie jakoś powoli poradzimy. Podziękowaliśmy i w oczekiwaniu na następne spotkanie w jakże ciekawej dzielnicy udaliśmy się do dalszego jej przemierzania, a nóż coś się tu jednak dzieje .

Myliliśmy się jednak nie działo się nic ! Nadzieję tchnęła w was za to dzielnica obok, gdzie poza całkiem okazałym kompleksem knajpowo- sklepowym, udało nam się wypatrzyć cudowne kolorowe , rozkrzyczane papugi :) w takich momentach znów nabieraliśmy siły na dalsze łażenie. Bo od tej chwili w sumie wszystko działo się na piechotkę, przy temperaturze w cieniu jakieś 35 stopni i zabójczej wilgotności.

Doczekaliśmy w końcu do kolejnego spotkania i tu właśnie wyżej wspomniany agent z uroczą minął oświadczył nam że ma złe klucze do mieszkania wiec możemy się umówić na inny termin...

Przyszedł kolejny monet na zmianę dzielnicy. Za pomocą City Cata, przemieściliśmy się drugi brzeg rzeki. Muszę przyznać że oboje pokochaliśmy podróżowanie tym sposobem. Ze wszystkich dostępnych tu środków transportu ten jest jakoś tak najbliżej natury, wody, i jeszcze te fantastyczna perspektywa miasta nad nami, cudo!

Kolejne mieszkanie znajdowało się w bardzo przyzwoitym budynku – zdjęcie w załączeniu – jednak miało też jedną zasadniczą wadę - było ZUPEŁNIE puste. Agent który nam je pokazywał przekazał nam natomiast wiadomość że za godzinę całkiem niedaleko jest do zobaczenia kolejne lokum z meblami !

Wyruszyliśmy już jakoś zupełnie bez emocji, szczególnie że było godzina 16 my od 8 rano przemierzaliśmy miasto, od jakieś 10 głównie na nogach. Wiec podpierając się nosami dotarliśmy do owego mieszkania. To co tam zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Nie wiem jak można w ogóle pokazywać ludziom takie meble i chcieć za nie pieniądze. Ja brzydziłam się usiąść na czymkolwiek, każde krzesło wyglądało tak jakby ktoś kompletował je na śmietniku -fuj ! Kuchnia po przejściach i to znacznych, dzieło wieńczył wspomniany już cudownej urody fotel z którego wystawały jego własne wnętrzności !

Tak też po całym dniu tułaczki po mieście jedynym mieszkaniem o które będziemy aplikować jest mieszkanie nr 1 czyli to do którego aplikował będzie również wspomniany już tłum!

Teraz trochę o zasadach. Wynajmowanie mieszkań / domów nie jest tu tak proste jak w Polsce. Ja nie spotkałam się tu z czymś takim jak wynajmowanie od osoby prywatnej, tu zajmują się tym agencje. Jeśli jesteś zainteresowany wynajmem agent wręcza ci formularz który należy wypełnić dostarczyć do biura agencji i na tej podstawie właściciel dokonuje wyboru. W skład aplikacji wchodzą następujące rzeczy: na początek żeby w ogóle przejść do kolejnych części każda z osób aplikujących ( w naszym wypadku 2) musi zebrać 100 pkt. Punkty zbiera się poprzez posiadanie różnych dokumentów. Dokumentów są 3 grupy. Do pierwszej w każdej z agencji zalicza się paszport różnie ceniony od 30 do nawet 70 pkt. Podziały w poszczególnych agencjach są różne, ale pozostałe najczęściej wymaniane dokumenty to: certyfikat urodzenia, inny dokument ze zdjęciem, prawo jazdy, referencje z poprzednich mieszkań, rachunki za gaz, prąd, telefon stacjonarny – oczywiście tez z poprzednich mieszkań, zaświadczenie z pracy o tym że ma się kontrakt i na jak długo.

Po zebraniu 100 pkt, przechodzimy do kolejnych stron, tu zestaw pytań z serii skąd jesteś, na ile chcesz mieszkanie, z kim będziesz tam mieszkał, telefon do osoby która może potwierdzić że jesteś miły itd. Na tym kończy się nasza część w aplikowaniu o daną nieruchomość, w ciągu 48 godzin od dostarczenia formularza ze wszelkimi dokumentami landlord – czyli właściciel podejmuje decyzje kto ma tam mieszkać.

Ja się czuje w tym wszystkim trochę jak uchodźca, wszystko trzeba udowadniać, walczyć jak hiena o to żeby w ogóle móc zobaczyć mieszkanie, a z drugiej strony wiedzę tylko znudzonych agentów którzy spędzają ludzi jak bydło w jedno miejsce żeby było łatwiej i szybciej.

Niecierpliwie czekam na wasze komentarze. Co myślicie to normalne ? może w Polsce wynajmowanie mieszkań wygląda nienormalnie ? sama już nie wiem.

Buziaki

Ps. Jak zwykle zdjęcia, tym razem z tego najdłuższego dla nas spaceru po Brisbane.

5 komentarzy:

Unknown pisze...

tak naprawde chyba mam niewiele do powiedzenia, bo moje doswiadczenie w wynajmowaniu mieszkan na swiecie ograniczalo sie do "puszczenia" tematu po znajomych w warszawie i zawsze sie cos znajdowalo. Generalnie nigdy nie mialem z tym problemu, ale jednak z drugiej strony, chore wydaje sie (patrzac z perspektywy wawy) wynajecie mieszkania bez MEBLI, a jezeli juz to w stanie jak po wojnie. To ze sa agenci / agencje wydaje sie byc bardziej uporzadkowane i chyba to by mi nie przeszkadzalo... oczywiscie wlasciciel ma prawo wyboru kto bedzie mieszkal w jego mieszkaniu, no ale fakt ze wypelnianie ankiet, zbieranie punktow itd graniczy z debilizmem i wcale sie nie dziwie ze mozecie czuc sie jak uchodzcy z afganistanu czy iraku ktorzy prosza polski rzad o azyl ... Ale patrzac na to przez pryzmat AU ... tak dziala to od lat i nikt (chyba) nie narzeka - TAK wlasnie sie zastanowilem - to jest chore, prowadzi do bezsensownej rywalizacji ... zeby jeden wygryzl drugiego .... z tego chyba rodzi sie zawisc, i niechec do drugiej osoby...
Nie sadze abym mogl wam sie przydac i pomoc w tej walce o przetrwanie i mieszkanie dalsza egzystencje, ale wiedzcie ze jestem z wami myslami, i dusza, ktora nad wami czuwa w tych dobrych i tych zlych momentach. Czuwam nad wami dajac wam sile, milosc i wiare we wszystko co robicie... pamietajcie, po burzy ZAWSZE rozgorzeje slonce.

Unknown pisze...

aha i jeszcze jedno, nie wsadzilem 3 przecinkow, i kropki tez mi gdzies uciekaly ale to wszystko przez to ze podszedlem do tematu emocjonalnie ... ze ziomki maja problem wrrrrr i sie zdenerwowalem ... na ale juz ok.

Paulina Gwaltney pisze...

No a ja mam z drugiej strony medalu. Moj pierwszy maly sliczny domek wynajmuje samotnej matce i jej kolezance. Ostatnio zadzwonily do mnie dziewczyny z zarzadzania nieruchomosciami i powiedzialy ze ex ktorejs z tych panienek wywazyl drzwi. Oczywscie zadna z nich nie kwapila sie do naprawy no do to nie ich. Zmuszone kontraktem zalataly drzwi a wciaz nie wiem w jaki stanie sa bo nie moge podejach i zoabczyc bo naruszylabym kontrakt. Nie dziwie sie australijczyka ze maja takie rygorystyczne warunki. Nie wszyscy sa uczciwi jak ty i Lukasz. Ssiagaie dlugow od uchodzcow czy tez nie zatrudnionych jest wrecz makabra. Trzymam kiciuki za was abyscie znalezli dla siebie jakies gniazdko.buziaki.

ps. czytam was codziennie:)

Adrian Moczyński pisze...

Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.