wtorek, 27 lutego 2007

Kolejny dzień w zielonym raju






























Dziś spędziliśmy bardzo pracowity dzień. Ale warto zacząć od tego że noc nie była bez przygód. Całą noc po naszym dachu tłukły się oposy. Ganiały sobie, wrzeszczały na siebie – jest taki moment że masz dość egzotyki i chcesz po prostu spać !!!
Ale mniejsza o to.
Na początek tak miło rozpoczętego dnia udaliśmy się do banku w celu założenia konta :) i w ten sposób zaistnieliśmy na australijskiej ziemi jako numerki ! założenie konta jest tu banalne jak wszędzie a pomógł nam tego dokonać typowo australijski obywatel – Hindus, który jako emigrant z Sydney przekonywał nas ze jest to jedno z lepszych miejsc do zamieszkania.
Z tą pogodna myślą wyruszyliśmy na spacer wokół CBD (Central Business District). Szukając South bank lagoon, czyli cudownej plaży w środku miasta. Gdzie są palmy, woda, piaseczek i kąpiący się ludzie. Ale zanim tam dotarliśmy spotykały nas po drodze kolejne niespodzianki przyrody. Na początek Łukasz prawie rozdeptał warana:) zdjęcia warana w załączeniu ;) wszędzie dookoła panoszą się tu Ibisy, są ona traktowane prawie tak jak nasze gołębie. 30 stopniowy upal też daje się we znaki, co Lukas czuje najlepiej - bo po całodziennym chodzeniu po słoneczku – teraz ma spalona skórę na głowie ;) mijając kolejne palmy, wypijając hektolitry wody dotarliśmy w końcu na lagunę :) a tu , ludziki kąpiące się w przyjemnie chłodnej wodzie, inni opalający się na piaseczku lub trawnikach – z przyjemnością dołączyliśmy do nich. Spędziliśmy tam dobra godzinkę. I wyruszyliśmy dalej. Kolejny park i ....kolejny waran. Dobrze że one raczej uciekają a nie gonią:) ponieważ był to ten sam park co ostatnio postanowiliśmy poszukać naszego śmietnikowego kolegi – oposa. Trochę dziwnie wyglądaliśmy zaglądając do każdego śmietnika po drodze ;) – no cóż może nas za to nie deportują !
Potem jeszcze szybkie zakupy i w drodze powrotnej do domu kolejna niespodzianka. Warto tu dodać ze w Australii nie ma zachodów słońca, ok. 18 słońce po prostu się chowa i jest ciemno. Warto tu dodać że dopiero od godziny 17 spacerowanie po mieście sprawia przyjemności wcześniej upal jest nie do zniesienia ! Kroczyliśmy tak wiec pewnie przez ulice i nagle wśród drzew hałas – opos który jak kot łaził po drzewie !












Jeszcze tylko kolacja na tarasie i tak nasz dzień sie zwykle kończy.












3 komentarze:

Unknown pisze...

oposy, varany, karaluchy, kangury, koale, ibisy ... ludziki to przeciez cos zajebistego ... bardzo mi sie podoba. wypas. Fajne i przejrzyste opisy. i te FOTY!!!!
more, more, more :)

trzymajcie sie tam i czekamy na wiesci

Dorota pisze...

No to mam teraz nowy ulubiony serial. Prosze go regularnie aktualizować. Sciskam chlodno;)

Unknown pisze...

a tak, zgodze sie ... nie ma to jak nowy serial ... taaak odcinki maja byc codziennie